poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Wycieczka do zoo

Tydzień temu w piękną słoneczną niedziele postanowiliśmy wybrać się z 22 miesięczną Lucy do ZOO. Pomysł był jak mi się wydawało znakomity. Lucy uwielbia zwierzaki, naśladowac ich głosy. Moje wyobrażenia były takie piękne. Lucy zachwycona zwierzakami. Biega od klatki do klatki. Woła za nami "mamo pac" ,"co to", lub mówi nam po swojemu wprost jakie zwierzątko jest w klatce. Jest tak zachwycona, że nawet nie chce iśc do nas na ręce ani tym bardziej siedzieć w wózku ( to i po co go w ogóle brac ). Ledwo ją możemy dogonić, ona się cieszy i my też. Niestety rzeczywistośc okazała się bardziej brutalna. Na prawdę nie wzięliśmy tego przeklętego wózka, a by się przydał i to bardzo. przed samym Krakowem moje kochane dziecko strzeliło sobie drzemkę. Więc kiedy w końcu udało nam się zaparkować pod ZOO, a raczej w pobliżu (1,5 km od wejścia), Łucja była taka rozespana że nic jej się nie podobało. Nie chciała iśc do nawet do swojego taty na ręce, tylko mamy się uczepiła i tyle. Po dotarciu w końcu przed wejście trzeba było czekac w 100 metrowej kolejce aby dostać bilet. Że też akurat wszyscy sobie wtedy wymyślili żeby iśc do ZOO. A potem moje dziecko uczepione matki lub na szczęście już ojca też przeszło całe ZOO oglądając zwierzaki bez większych zachwytów. No może z wyjątkiem kucyków, które nawet chciała zabrać do domu. Nie wiem czy wycieczka była niezbyt udana przez to że Lucy się nie wyspała, czy przez to że jednak jest jeszcze trochę za mała i bardziej ją przerażały te zwierzaki niż cieszyły. W każdym razie pierwszy wypad do ZOO mamy zaliczony. Mam nadzieje że kolejny ( a na pewno go powtórzymy tylko tym razem z wózkiem) będzie już bardziej pasował do moich wyobrażeń, albo zacznę układa czarniejsze scenariusze, żeby w razie czego by milej zaskoczona :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz