niedziela, 11 maja 2014

majówka i ospa

Weekend majowy zleciał nam w całkiem miłej atmoswerze, z dobrą pogodą w miarę. Spędziliśmy miło czas ze znajomymi. Na początku podchodziłam do tego wyjazdu sceptycznie. No bo jechać gdzies nie wiadomo gdzie, do obcego domu, z małym dzieckiem. No po prostu myślałam że mój mąż oszalał. W dodatku z ludźmi którzy nie posiadają dzieci. Poza jedna parą. No ale pojechaliśmy. Nie było aż tak źle. Poszliśmy nad Morskie Oko i zwiedziliśmy zamek w Niedzicy. Lucy była bardzo dzielna. Moje wyobrażenie o całym tym wyjedzie na szczęście się nie sprawdziło. Za to mój mąż chyba wyobrażał sobie zupełnie inaczej ten wyjazd, ale dosyć nie narzekał. No w końcu to on mnie tam ciągnął prawie siłą.
W każdym razie nasza dzielna dziewczynka, w sobote po powrocie z majówki jeszcze dała rade jechać na urodziny do mojego chrześniaka. Wybawiła się strasznie, w niedziele jeszcze u babci. I kiedy mama w poniedziałek rano chciała tego brudasa umyc, który padł dwa dni z rzędu zanim dotarliśmy do domu, okazało się że ma ospe. Wzięła więc szybką kąpiel co skończyło się prawie płacze i pojechałyśmy do lekarza, który potwierdził moje przypuszczenia. Dwie pierwsze noce były najgorsze. Lucy drapała się i kręciła. Strasznie dużo pryszczyków wysypało się jej na główce. Całe szczęście że ma krótkie włosy, bo łatwo było je tam smarowa ( pierwszy raz to chyba doceniam). Teraz już jest o niebo lepiej. Przyszcze znikają, zostały jeszcze te co największe były, ale też się już ładnie zastrupiają. I tak teraz siedzimy w domu, bo nigdzie wyjść nie możemy. Jeszcze jakiś tydzień, bo podobno ospa 2 tygodnie trwa.  Dobrze że chociaż ciocia może nasz odwiedza, bo to od niej się zaraziłyśmy. Gorzej będzie tylko z naszym tatusiem, bo podobno nie przechodził ospy jak był mały, a dorośli przechodzą to bardzo ciężko. No i pewnie wyzarażałyśmy chłopaków na urodzinkach. No nic lepiej że teraz już będziemy mieć to za sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz